Autor Wiadomość
Michelle
PostWysłany: Sob 13:35, 01 Wrz 2007    Temat postu:

double posting Berciu Wink
Bercia
PostWysłany: Sob 13:19, 01 Wrz 2007    Temat postu:

Mnie tam Żorż nie interesuje :>

Chcę tylko moje Cristiano Ronaldo xDDDDDDDD
Michelle
PostWysłany: Sob 12:44, 01 Wrz 2007    Temat postu:

no a czy ja kiedyś chociaż próbowałam udowadniać, że jestem enetelegntna ?
Cissy.
PostWysłany: Sob 12:41, 01 Wrz 2007    Temat postu:

łoho!
się zobaczy Laughing
dzięki Wink

Głupie jesteście, nikt się nie przejmuje biednym George'm, który nie dość, że myśli intensywnie (:O) to w dodatku dostanie od McCartneya. Głupie jesteście, dziewczyny na macca są inteligentniejsze, o Laughing
Michelle
PostWysłany: Sob 12:40, 01 Wrz 2007    Temat postu:

ahahahahahh xD genialne to było.
Bercia
PostWysłany: Sob 12:31, 01 Wrz 2007    Temat postu:

Kiedy następna część...? ;>
Żella
PostWysłany: Sob 10:58, 01 Wrz 2007    Temat postu:

Mi się najbardziej podobał pijany John!!! xD Rzundzisz, Ciś. Ślicznie Very Happy
Bercia
PostWysłany: Sob 10:50, 01 Wrz 2007    Temat postu:

No Amy wymiata Very Happy
Gość
PostWysłany: Pią 22:00, 31 Sie 2007    Temat postu:

Śliiiczne ^^

Normalnie muszę przeczytać pozostałe części, boś mnie zaciekawiła Very Happy xDD

Hahahah ale ta Amy się spiła "Pierdolą się?" hahaahha xDD

Za dużo się przez Ciebie śmieję Mr. Green
xDD
bezczelna.
PostWysłany: Pią 19:33, 31 Sie 2007    Temat postu:

Ślicznie Cissy ;D
Masz talentA do takich rzeczy Yellow_Light_Colorz_PDT_06
Cissy.
PostWysłany: Pią 19:08, 31 Sie 2007    Temat postu:

'I'm lonely as can be' Part 4

- Amy, no pospiesz się! – Katie nerwowo spacerowała wzdłuż drzwi łazienki. Zerknęła na zegarek i cicho zaklęła. – Amelia! Jeśli Nie wyjdziesz stąd w przeciągu pięciu sekund, to wiedz, że… - Przymknęła oczy i krzyczała w stronę łazienki. Przerwało jej skrzypnięcie drzwi. Otworzyła oczy. Panna Coldwell, ubrana w błękitną sukienkę i delikatnie podmalowana wywarła na niej nie lada wrażenie. Szybko obrzuciła wzrokiem swoją czarną, obcisłą kieckę i stwierdziła, że wygląda jak z burdelu. Warknęła cicho i zniknęła w łazience. Amelia tymczasem udała się na dół w poszukiwaniu butów.

***

Pod jednym z liverpoolskich klubów, wśród tłumów młodzieży, stało dwóch chłopców w skórzanych kurtkach. Rozmawiali o czymś, co chwila śmiejąc się głośno. Witali się z niezliczoną ilością młodzieży przybyłej na koncert jakiejś początkującej grupy. Czekali na kogoś.
- Hej, idą! – Krzyknął John i szczerząc się zawzięcie machał ręką. George, rozbawiony jakimś żartem odwrócił się. Śmiech mu zamarł na ustach. Po chwili Katie z Amelią doszły do chłopców. John zaczął zagadywać dziewczyny, wokół słychać było głośne rozmowy reszty młodzieży i dźwięki gitar z klubu. Harrison jakby niczego nie słyszał. Wpatrywał się wciąż w niewysoką, szarą jakby Amelię. Ta uśmiechnęła się do niego radośnie.
- A gdzie Paul? – Zapytała z niejakim niepokojem. George drgnął nerwowo.
- Paul, Paul…Paul. A tak, Paul. – Roześmiał się nerwowo. – Otóż Paaul…
- Przyjdzie później, ma coś do załatwienia, czy coś, zresztą licho go wie. – Rzucił John, zerkając na młodszego kolegę, który oblał się rumieńcem. – Chodźmy do środka, nie chce mi się na niego czekać. – Dodał, chwycił Katie pod ramię i ruszyli do klubu. George jeszcze raz zerknął na Amelię i podążył za nimi.

***
Lennon dopijał piąte z kolei piwo. Całkiem pijana Katie złożyła głowę na stoliku i zasypiała. Od strony ‘sceny’ dochodziło głośne walenie w bębny i nieco nierówne brzmienie gitar. Wokół panował zwykły gwar. George wpatrywał się z pożądaniem w gitarę chłopaka, który śpiewał jakiś przebój Elvisa. Amelia obserwowała wszystkich i poważnie zastanawiała się, co właściwie robi.
- Kelner! – Wrzasnął Lennon i czknął. Do stolika podeszła drobna dziewczyna. – Piwo prosz. – Powiedział i zachwiał się nad stolikiem.
- Ale… - Kelnerka nieśmiało zaczęła.
- Piwo, powiedziałem! – Wrzasnął zdenerwowany Lennon. Dziewczyna podskoczyła i ruszyła w stronę lady.
- Chwileczkę! – Powiedziała Amelia, a dziewczyna odwróciła się, ze sztucznym uśmiechem na twarzy. – Ja też jedno piwo.
- No prosz, prosz. – Powiedział John, po czym czknął potężnie. – Nasza mała abstynentka porzuca swoje wspaniałe i górnolotne idee? – Uniósł brew. Amelia posłała mu skrzywiony uśmiech.
Po trzech piwach poczuła, że ma dość. Lennon i Katie bawili się w najlepsze, George wciąż siedział odwrócony w stronę sceny. Do stolika podeszło kilku wątpliwie wyglądających mężczyzn.
- Wolne? – Zagaił jeden z nich, największy i najgrubszy. Amy kiwnęła nieznacznie głową i odsunęła się, by zrobić nieco miejsca dla przybyłych. – Maleńka… - Nachylił się nad dziewczyną, szczęśliwą, że wreszcie coś zaczyna się dziać. Po chwili wstała i patrząc lubieżnie na chłopaka podążyli do wyjścia. W połowie drogi wpadł na nich wściekły młodzieniec.
- Amelia? – Wyrwało mu się z ust. Był wyraźnie zdenerwowany. Groźnym wzrokiem mierzył towarzysza brunetki.
- Och, Paul. – Rzuciła dziewczyna, wyrywając się chłopakowi w skórze, który mruknął coś pod nosem i zniknął w tłumie. Na twarzy McCartney’a zdziwienie mieszało się ze złością.
- Raczyłeś przybyć. Pięknie. Naprawdę bardzo się cieszę. – Mówiła Amelia, chwiejąc się niebezpiecznie. Paul rzucił się i w ostatnim momencie chwycił ją pod ramię.
- Jesteś kompletnie pijana. – Powiedział zatroskany chłopak, na co dziewczyna wybuchła ironicznym śmiechem. Paul chwycił ją mocniej i doprowadził do stolika, gdzie siedział George.
- O. Paul. Serwus przyjacielu. – Harrison uśmiechnął się nerwowo. Amy runęła na krzesło i podśpiewywała z zespołem.
- Gdzie reszta? – Rzuciła po chwili. Przez twarz George’a przemknęło coś w rodzaju uśmiechu.
- Na górze.
- Pierdolą się? – Amy uniosła brwi i parsknęła śmiechem. Paul przyglądał się całej sytuacji z nieciekawą miną. Zerknął na zegarek.
- Odprowadzę cię do domu. – Rzucił, podnosząc torebkę dziewczyny i sprawdzając czy ma klucze od domu.
- Wyluzuj. Dam sobie radę. – Amelia nagle wstała i jakby na potwierdzenie swych słów zachwiała się nad stolikiem. Paul złapał ją za rękę i skierował się w stronę wyjścia.
- A z tobą jeszcze porozmawiam. – Rzucił w stronę Harrisona. Po dłuższej chwili przedarli się przez tłumy rozbawionej młodzieży do wyjścia. George intensywnie myślał. Po chwili zerwał się i wybiegł z klubu.
Cissy.
PostWysłany: Pią 16:01, 27 Lip 2007    Temat postu:

hyhy.
to dobrze, że jeszcze ktoś w tych czasach mówi prawdę.

przepraszam, ale znów mam doła za czas i miejsce urodzenia Rolling Eyes
Michelle
PostWysłany: Pią 15:57, 27 Lip 2007    Temat postu:

Za mówienie prawdy nie trzeba mi dziękować, bo popadnę w rutynę. Yellow_Light_Colorz_PDT_05
Cissy.
PostWysłany: Pią 11:58, 27 Lip 2007    Temat postu:

ej :>
Michelle
PostWysłany: Pią 11:44, 27 Lip 2007    Temat postu:

Nie-ma-za-co Yellow_Light_Colorz_PDT_42
Cissy.
PostWysłany: Pią 11:24, 27 Lip 2007    Temat postu:

Very Happy
ależ Paul nie będzie samotny, wprowadzę tam jakąś Ewę (na cześć moją), lub Magdalenę (koleżanki Wink )
dziękuję! :*
Michelle
PostWysłany: Pią 11:10, 27 Lip 2007    Temat postu:

To jest wspaniałe, w końcu coś ciekawego Smile
Ciekawam co dalej.
Żella
PostWysłany: Pią 9:25, 27 Lip 2007    Temat postu:

Kibicuję Amelii i Harrisonowi Very Happy
Mam nadzieję, że będzie odczuwać jeszcze większe bariery przez Paulem. Tylko wtedy on będzie samotny. Tak źle i tak niedobrze Very Happy
Ślicznie, bezbłędnie jak zawsze :*
Cissy.
PostWysłany: Pią 2:02, 27 Lip 2007    Temat postu:

Wariuję, wariuję. lalala 69 lalala
Otóż macie nowy odcinek!

Ps. Enjoy Wink


'I'm lonely as can be' Part 3

- Amy? Co ty tutaj robisz? – George z nerwów aż podskoczył. Czuł się trochę jak dziecko przyłapane na gorącym uczynku. Podczas gdy starał się w ogóle nie myśleć o dziewczynie, nogi zaprowadziły go niespodziewanie pod jej dom. Twarz chłopca oblał rumieniec, na szczęście w słabym świetle latarni prawie niewidoczny.
- Jakby to powiedzieć… Mieszkam? – Spytała ironicznie Amelia. Czuła się dziwnie, jak zwykle na osobności z Harrisonem. Z jednej strony onieśmielał ją swoimi umiejętnościami gry na gitarze, pewnego rodzaju aurą, która go otaczała, wreszcie nieprzeciętną urodą. Z drugiej zaś czuła, że jest jej w jakiś sposób bliski i w rzeczywistości zupełnie normalny. Zapadła teraz cisza, która wcale nie była niezręczna. Dwoje nastolatków stało na ciemnej ulicy, w otoczeniu brzóz i przy jedynie lekkim oświetleniu ulicznych latarni. W innej sytuacji rozsądna zwykle Amelia z pewnością usunęłaby się z tej ulicy, ale w towarzystwie Harrisona jej rozsądek ulatywał. Potrafiła patrzeć tylko w jego oczy, tak jak teraz.
George błądził oczyma po ciele przyjaciółki, omiatając to jej twarz, to szmaragdowe oczy, orzechowe włosy. Wyobrażał sobie drżenie jej skóry pod dotykiem jego palców, słyszał jęki jej rozkoszy, czuł smak jej ust… Po chwili do jego umysłu poczęły się dobijać natarczywe słowa Johna: „Zapomnij. Przecież Paul. Paul. Paul.” George nagle jakby się obudził. Poskoczył i chrząknął znacząco. Amelia rozejrzała się niepewnie i ponownie nieśmiało zajrzała w oczy Harrisona. Tym razem nie były już takie ciepłe, czuć było, że są wyraźnie speszone, odpychały ją.
- Ja będę już szedł. Późno już, w domu pewnie się martwią. – Pisnął nienaturalnie wysokim głosem. Amy oblała się rumieńcem i ledwo zauważalnie skinęła głową. Wyminęła chłopaka i skierowała się w stronę domu. Jej policzki nie przestawały być ciepłe.

*

W domu państwa McCartney’ów, jak co rano, odbywała się akurat decydująca bitwa. Otóż pierworodny został pozbawiony najważniejszego chyba narzędzia. Michael, chichocząc złośliwie w rogu kanapy zazdrośnie ściskał pilot od telewizora. Paul zawył dziko i rzucił się w stronę brata, kwiczącego wciąż z uciechy. Po chwili radosny kwik czternastolatka zmienił się w żałosny skowyt, a Paul, uśmiechając się zawadiacko, przełączył na kreskówki.

*

Potomek Lennonów ziewnął potężnie i spróbował podnieść się z łóżka. Bezskutecznie. Zacisnął mocno zęby i uniósł się na silnym łokciu. BUM! W ferworze walki ze swym organizmem zapomniał o niepozornej półeczce, znajdującej się tuż nad łóżkiem.
- Cholera! – Skwitował wszystko nader elokwentnie i nucąc coś pod nosem, począł szukać czystych skarpetek. Po godzinie bezowocnych poszukiwań, rzucił je w cholerę i postanowił, że założy sandały. Wyszczerzył się do lustra i przeczesując rozwichrzone włosy, zszedł na śniadanie.

*

Zbliżało się południe. Słońce przygrzewało niemiłosiernie, tym samym odbierając ochotę do nauki nawet najzapalczywszym uczniom. Amelia Coldwell bynajmniej do nic nie należała, toteż bez cienia wstydu pozwoliła sobie na przepuszczenie wykładu o historii powstania Stowarzyszenia Przeciw Walce Z Przedstawicielami Innych Państw (w skrócie, jakże subtelnie: SPWZPIP), ani Organizacji ds. Zwalczania Tegoż Stowarzyszenia (adekwatnie O. ds. ZTS). Po chwili nawet zapadła w krótką drzemkę, z której obudził ją skowyt starego żelaznego dzwonka. Ziewnęła dyskretnie i postanowiła już nie wracać na dwugodzinną lekcję angielskiego. Ostrożnie wymknęła się przez dziurę w płocie i – już po drugiej stronie – ciesząc się z nowych możliwości, jakie dawała jej nieograniczona wolność, krzyknęła wesoło i nucąc pod nosem ostatni przebój roku, ruszyła w stronę Oktavian Square. ‘Przydałoby się jakieś towarzystwo’ – pomyślała, a siedząca gdzieś na wierzchołku sosny zwyczajnej wróżka zaśmiała się perliście i pstryknęła palcami.
- Amy? – Zawołał śpiewnie Paul i podążył w stronę rozpromienionej dziewczyny.
- Co ty tu robisz o tej porze? – Zapytała, podejrzliwie przypatrując się McCartneyowi. Ten uśmiechnął się zagadkowo.
- Psor przynudzał, zerwałem się. – Rzucił i przytulił Amelię w pasie. Zadrżała. Czuła dziwną barierę pomiędzy sobą, a chłopakiem, barierę, której nigdy przedtem nie było. Nie potrafiła jednak jej przemóc i zręcznie wyślizgnęła się z ramion Paula.
- Co jest? – Spytał, wyraźnie zbity z tropu, niepewnie spoglądając na dziewczynę. Ta uśmiechnęła się tylko sztucznie i odwróciła wzrok.
- Nic, źle się czuję. – Odpowiedziała, wciąż uśmiechając się szeroko. Paul rzucił jej troskliwe spojrzenie, po czym zabrał jej torbę z ręki.
- Odprowadzę cię. – Powiedział. Amelia niecierpliwie kiwnęła głową i w zupełnej ciszy ruszyli w stronę domu, a Paul, od czasu do czasu zerkając w stronę niezadowolonej dziewczyny, zastanawiał się, w czym zawinił.

___
pees. mam depresję, bo zabiły mi Żorża w innym efef ;[
Cissy.
PostWysłany: Czw 18:36, 26 Lip 2007    Temat postu:

Mr. Green
zapraszam serdecznie, ja wynoszę stamtąd codziennie coraz więcej aluzji Laughing

i umiejętności literackich Wink

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group